wtorek, 29 kwietnia 2008

Czy budynek pasywny musi być taki ohydny?

Mała wioska pod Szczecinem. Do 1990 roku istniał tu PGR, który upstrzył krajobraz ohydnymi betonowymi halami. Te, na tle znacznie starszych ceglanych zabudowań gospodarczych sprzed II wojny światowej, wyglądają nędznie. Wieś flankują dwa niewielkie kościoły z X wieku. Jeden stanowi ruinę i wkrótce zniknie jako materiał na kamienne podmurówki i ogrodzenia okolicznych domów, drugi jest pieczołowicie restaurowany.

W marcowym porannym słońcu kamienne ściany kościoła wyglądają zachwycająco. Cienie i półcienie wydobywają cudowną chropowatość ścian, nieomal czuje się te tysiąc lat historii. A bryła jest nadzwyczaj prosta- prostopadłościan z dwuspadowym dachem pokrytym dachówką. Bez dekoracji i sztucznych upiększeń. A jednak oczywiste jest, że to dla otoczenia ważny budynek. Kiedy na niego patrzymy, choć jest niewiele większy od stodoły czy prostej chałupy, przywodzi na myśl skojarzenia inne.

Co stanowi siłę tej architektury? Na pewno kształt i materiał. Proporcjonalna bryła jest zrozumiała i działa pozytywnie na podświadomość. A materiał? Użyte do budowy ścian i ogrodzenia granitowe głazy, ściągnięte z okolicznych pól, z kunsztem dopasowane, są piękne same w sobie. A do tego dają poczucie trwałości i bezpieczeństwa.

W środku tej samej podszczecińskiej miejscowości, w głębi działki, zza jednego z popegeerowskich domków pracowniczych, wygląda bryła nowego budynku. Na razie wśród obdrapanych i brudnych domków wyróżnia się bijącą w oczy bielą ścian z bloczków SILKA. Budynek jest prostopadłościanem z dwuspadowym dachem o niewielkim pochyleniu. Z drogi widzimy jego południową ścianę z ogromnymi otworami okiennymi. Jednym z warunków energooszczędności domów pasywnych jest jak najmniejsza powierzchnia ścian zewnętrznych. Stąd preferowane są bryły jak najprostsze, a ideałem energetycznym jest… kształt pudełka od butów. Założenie jest takie – ściany zewnętrzne z materiału konstrukcyjnego, najlepiej o dużej pojemności cieplnej, oklejone grubą warstwą ocieplenia, z likwidacją wszelkich mostków cieplnych i potencjalnych miejsc przemarzania.

Dom w zimie powinien przyjmować jak największą ilość energii słonecznej i magazynować ją we wnętrzu. Okna powinny znajdować się tylko od stron nasłonecznionych. Od strony północnej, z punktu widzenia energetycznego, są zbędne. Wszelka więc dekoracja domu gzymsami, balkonami, portalami, daleko wysuniętymi okapami zmniejsza możliwość nasłonecznienia. Elementy dekoracyjne ścian zewnętrznych, te powyżej wymienione, ale też dekoracyjne wykładziny ścienne kamienne czy drewniane nie mogą być mocowane na kotwy. Mogą jedynie być przyklejone do ocieplenia ściany zewnętrznej lub być mocowane do oddzielnej, drugiej- zewnętrznej ściany. W omawianym domu jako wykończenie ściany piętra ma się pojawić szalówka drewniana, ale na oddzielnej, dostawionej do ściany zewnętrznej, konstrukcji.

Taka dodatkowa konstrukcja do podtrzymywania dekoracji to tak naprawdę druga ściana. Przy znacznym koszcie ściany ciepłej trudno przystać inwestorowi na to, że dla dekoracji budynku ma wydać drugie tyle na ścianę zewnętrzną. Gzymsy zacieniają, wykusze i rozczłonkowanie bryły na tyle zwiększają powierzchnie zewnętrzną, że znacznie zwiększa się zapotrzebowanie na ciepło i uniemożliwia efekt domu pasywnego, a nawet energooszczędnego. Cóż pozostaje więc architektowi przy projektowaniu budynku, gdzie wszystko podporządkowane jest instalatorom i audytorowi energetycznemu? Większości opadają ręce i nie robią nic poza wykonaniem projektu budynku zgodnego z normami i prawem budowlanym. Utarła się więc opinia, że budynki pasywne i energooszczędne są ohydne.

Cały artykuł Jacka Kluszewskiego można przeczytać na serwisie Dom Pasywny Xella.

Brak komentarzy: